rekontra rekontra
889
BLOG

"ŚMIERĆ LIBERAŁA" i "Środowisko" Artura Sandauera

rekontra rekontra Kultura Obserwuj notkę 37

 

„Czekam teraz na neoliberalne rozwiązania, czyli zwolnienie pracowników i wynajęcie przestrzeni supermarketom. A głośno mówię: Boże, broń nas przed nowym planem Balcerowicza dla kultury”
 
Polecam doskonałą relację z Kongresu Kultury Polskiej w Rzeczpospolitej.  (LINK tutaj)
Oto kilka wybranych z tej relacji akapitów:
 
„Kongres miał już negatywnego bohatera, zanim się rozpoczął. Wbrew ustaleniom nie przybył Donald Tusk”.
 
„Chciałem podziękować panu premierowi, że zaszczycił nas swoją nieobecnością — powiedział Grzegorz Jarzyna i dostał duże brawa.”
 
Kiedy pytałem ministra Bogdana Zdrojewskiego, czym można wytłumaczyć absencję szefa rządu, tłumaczył, że Donald Tusk „nie chciał upolityczniać Kongresu”. Media podają, że wybrał urlop. Przysłał tylko list.
 
W kuluarach komentowano nieobecność premiera jako przejaw lekceważenia kultury i jego kolejny polityczny błąd.
 
„Czy widzieliście państwo premiera w teatrze albo w filharmonii? Nie. Ale widzicie, jak gra w piłkę. Dlatego chciałbym premierowi przypomnieć o zapisie konstytucji, który nakłada na państwo obowiązek zagwarantowania obywatelom Rzeczpospolitej równego dostępu do kultury. Nie firmom prywatnym, nie coca coli. Tylko właśnie państwu! „
 
 
W tej scenerii Zadara rozpoczął wystąpienie wielokrotnie przerywane rzęsistymi brawami.
— Kiedy kilka miesięcy temu, w gronie reżyserów teatralnych wyszliśmy z gabinetu Jacka Wekslera, dyrektora generalnego ministerstwa kultury zastanawialiśmy się … polecam całą relację.
 
— Jestem oburzony wystąpieniem Leszka Balcerowicza i Jerzego Hausnera — komentował Maciej Nowak, dyrektor Instytutu Teatralnego. — Pierwszy groził mi jak sekretarz PZPR albo Savonarola, drugi chciał nami manipulować. Zachowywali się jak szefowie resortów siłowych, chcieli zdławić dyskusję.
 
 
A Twórcom kultury chciałbym zadedykować fragment „Śmierci liberała” Artura Sandauera. Artur Sandauer nie jest dość popularny na salonach, właściwie został wykluczony z obiegu kulturalnego, skazany na zapomnienie. Za co?  Domagał się rozliczenia stalinizmu, nie chciał by w 1956 roku naprawiali zegarek Ci, którzy go zepsuli. Na złość im, ten jeden z najwybitniejszych krytyków literackich, przedni intelektualista,  postanowił trwać przy władzy komunistycznej" - niestety. Jest jak gdyby ofiarą stalinistów. 
Zawsze pisał bez taryfy ulgowej. Urodzony dla krytyki.
 
Ten fragment, który zacytuję, pochodzi z opowiadania "Śmierć liberała" - ukazało się w 18 marca 1945 roku w "Odrodzeniu" - opowiadania z ksiazki "Śmierć liberała" uważane są fałszywie, za tzw. obrachunki inteligenckie - ale to czysta złośliwośc krytyków salonowych i tych którzy za nimi powtarzają tę tezę. 
Ten fragment pasuje do sytuacji doskonale  – sytuacji trwającej kilka lat, właściwie dwa lata. Czy śmierć nadeszła, czy na razie dotarł goniec z informacją o niej. Sandauer wówczas doskonale sobie zdawał sprawę, z tego co czeka tych, którzy dostali "bzika" - określenie profesora Paczkowskiego. Wyjątkowo nietrafne.

- Do widzenia. Chwileczkę - głos doktora Herberta zmiękł. Próbował się uśmiechnąć wąskimi wargami. - Czy pan czyta teraz cokolwiek?

- Owszem, czytam IX księgę Odysei. Pan zna tę historię: Odyseusz wraz z towarzyszami dostaje się do pieczary ludożercy Polifema. Chcąc zaskarbić sobie jego względy, ofiarowuje mu bukłak z samijskim winem. Cyklop upija się i w przystępie dobrego humoru obiecuje Odyseuszowi, że w nagrodę za ten boski napój zje go na samym końcu. To właśnie czytam teraz. Do widzenia.

 

 

 

 
„Kiedy tuż po wojnie ktoś parający się piórem zwrócił się do mnie per „kolego" po raz pierwszy, zdziwiłem się. Zdałem sobie mianowicie sprawę, że w dawniejszych latach wezwanie takie wśród piszących byłoby niemożliwe. Dlaczego? A dlatego, że nie łączyło ich poczucie koleżeństwa, oparte na przynależności do wspólnego „kolegium", czyli do „środowiska".
Pojęcie zrodziło się — uświadomiłem sobie — dopiero po wojnie, kiedy nabrały wagi składające się na to środowisko związki twórcze. (…)
Państwo określa ideologię dzieła sztuki; artyści – to wirtuozi, którzy - przez anegdotyczne pomysły oraz formalne esy-floresy — ideologię tę ornamentują.
 
Słowem „ornamentatorzy" określa też — w wierszu pod tym tytułem — Zbigniew Herbert funkcję, jaką wypada im teraz spełniać. „Co panowie rada uchwalili — tom wykonał jak trzeba" — powie dumnie ustami swego bohatera, Wita Stwosza, arcyornamentator tamtych lat, Gałczyński.
 
W okresie dogmatyzmu (1949—1956) egzekwuje się tę umowę z nieubłaganą konsekwencją. Członkiem związku twórczego może zostać tylko ten, kto ją akceptuje: jest to cena debiutu. Formuje się oparte na dotacjach, premiowane za ideologię środowisko. Tę dotacyjno-ideologiczną strukturę zachowa ono i po październiku 1956 roku; nadal też będą mu ton nadawać ludzie, którzy w tamtym okresie godzili się pełnić funkcję „ornamentatorów" ideologii oficjalnej.
 
Zmiany październikowe polegają - przy wszystkich dodatnich właściwościach — i na tym, że kulturę naszą zaczyna dotować w pewnej mierze mecenat zachodni. Formy życia artystycznego pozostają te same; modyfikuje się stopniowo jego treść. Nie zmieniona pozostaje dotacyjno-ideologiczna struktura; zmienia się — częściowo — osoba mecenasa-ideologa. Wynikłe z jego pojawienia się przemiany-w świadomości będą zataczać kręgi coraz szersze, by osiągnąć szczyt w latach 1980—1981.
 
(…)
Rościli oni sobie jednak pretensje, by ogarnąć całość kultury, jej „totum", nie zostawiając miejsca na jej niespodzianki. Bo też była to polityka w gruncie rzeczy — totalitarna, artysta zaś, który podjął się zaspokajania tak pojmowanych potrzeb kulturalnych, był totalizmu tego wytworem i utrzymankiem.
 
Uformowane zasadniczo w minionym okresie środowisko zachowało, rzecz jasna, myślowe jego nawyki. Przypomnijmy, że w tamtych latach ignorowano całkowicie meritum wypowiedzi, interesowano się zaś jedynie jej wydźwiękiem; że — zamiast pytać „Czy to słuszne?" — pytano „Komu to służy?"; że łączyła się z tym niewiara w twórczość bezinteresowną; łączyło tanie demaskatorstwo, które rzeczową polemikę zastępowało wulgarnym „Za ile?"
Wszystkie te nawyki — tyle że skierowane w stronę przeciwną — odnajdujemy w dzisiejszym środowisku. Po staremu ignoruje ono „co", pyta zaś tylko „kto", „gdzie", no i, oczywiście, „za ile"; po staremu chodzi mu nie o tekst, lecz o kontekst; gdyby Dante opublikował — dajmy na to — Boską Komedię w „Tu i Teraz", nie zauważyłoby ono, że to Boska Komedia, lecz tylko, że — „Tu i Teraz". Po staremu panuje tu, słowem, mentalność totalitarna ze wszystkimi jej właściwościami: cenzurą podmiotową, przemilczaniem przeciwnika, dyskwalifikacją zamiast argumentacji, agresywną zasadą „Kto nie z nami, ten przeciw nam".
 
(…)
Struktura ta miała — jak się rzekło — przetrwać. Miała nadal ułatwiać wywieranie presji ideologicznej na członków — tyle że we wręcz przeciwnym kierunku.
I niewiele pomagał tu fakt, że wybory w związkach były demokratyczne, skoro niedemokratyczny był sam dobór głosujących, skoro elekcja była — jak wykazałem powyżej — zafałszowana przez uprzednią selekcję: skoro np. w ostatnich latach prawie wszystkie nagrody Pen Clubu były przyznawane za przekonania — tyle że odwrotne.
Dodajmy, że przyznawane były nader często tym samym ludziom, którzy zdążyli po 1956 r. przeżyć przełom duchowy. Nadal premiowano więc ideologię; nadal panował — maskowany pozorami demokracji — totalizm.
 
Związki artystyczne stworzyły — powie ktoś — bazę materialną dla rozwoju. Tutaj sukces ich był jednak nad wyraz cząstkowy. Całkowicie zawiodły one natomiast ja­ko instrumenty życia ideologicznego i artystycznego. Je­śli o pierwsze chodzi — służyły ideologii wręcz przeciwnej; jeżeli o drugie — okazały się w ogóle bezużyteczne.
Życie artystyczne nie na dotacjach bowiem winno się opierać, lecz na sukcesie. Że przy okazji może wyjść na wierzch niejedna tandeta, ucierpieć niejeden „Norwid", to — należy traktować jako zło konieczne. Przed ewentualnym zapoznaniem nikogo uchronić nie można. Jak dla powstania Kościoła — ukrzyżowanie Chrystusa, tak dla powstania twórczości Norwida zapoznanie było warunkiem wstępnym.
 
Aby ogarnąć ewolucję naszej kultury od 1945 r. do sierpnia 1980 (bo o późniejszym okresie trudno mówić), potrzebna jest odrobina dialektyki. Otóż zauważyć można, że pod koniec lat siedemdziesiątych nasza polityka kulturalna dotarła do pozycji wręcz odwrotnych niż te, z jakich startowała. Jej punktem wyjściowym było hasło zaangażowania w „rzeczywistość historyczną".
W okresie przed sierpniem 1980 r. doszła ona do antytezy owej tezy: odpychała półgębkiem od zaangażowania politycznego, uzasadniając swój protektorat koniecznością walki z tandetą, ochrony ewentualnych Norwidów, słowem, czymś, co określono jako „socparnasizm".
 
Arturowi Sandauerowi poświęcę osobny wpis. Zasługuje na to. Wyróżnienia w tekście moje. Artykuł "Środowisko" ukazał się w 1982 roku w Polityce.  
 
Twórca z prawdziwego zdarzenia winien stanąć oko w oko z bestią sukcesu — bez pancerza, jaki mu nakłada ten czy ów protektorat, bez laurek, jakimi obdarza go to czy inne środowisko.
rekontra
O mnie rekontra

Ukryta przyczyna zdarzeń jest lepsza od jawnej. Tucydydes rekontrapl@gmail.com BLOG Historia 1. JÓZEF PIŁSUDSKI: Podczas kryzysów powtarzam - STRZEŻCIE SIĘ AGENTUR 2. Byłem w Instytucie Pamięci Narodowej. 3. Polscy pisarze fałszują Katyń. 4. Kuroń: "Lechu, idź w zaparte", a Borsuk wciąż milczy. Polityka 2. Szara eminencja Lesław Maleszka. 3. Utytułowany Lech Wałęsa - kalendarium III RP Przykładowy link do jednej z notek POLIS 1. Rzeczy, które musiały być powiedziane … 2. Świadkowie historii i ludzie tła Przykładowy link do jednej z notek Przykładowy link do jednej z notek ReKontry 1. Bajdy pana Wajdy 1. Polowanie z nagonką na IPN 2. Leszek Kołakowski: "Opinia w sprawie pojęcia wiadomości" 3. Prof. Nałęczowi o Białych Plamach i ranach zabliźnionych podłością 4. Niezwykle utalentowany redaktor Adam Michnik 5. Recenzja recenzji z tezą profesora Friszke 6. "SB a Wałęsa" w krzywym zwierciadle profesora Machcewicza. 7. Komunizm – „Chęć wykradzenia bogom ognia” 8. Dlaczego Adam Michnik chce zlikwidować IPN

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura